środa, 26 listopada 2014

Rozdział V

Czytasz = komentujesz



* Narracja trzecioosobowa

To były trzy najdłuższe tygodnie jej życia. Przez cały czas siedziała w pokoju i opłakiwała stratę jej najukochańszych rodziców. Chciała wrócić do normalności, ale nie czuła się na siłach. Wiedziała że jest jeszcze na to psychicznie za słaba. Bart bardzo jej pomagał. Mimo iż nie widzieli się ładnych pare lat, nie odczuwali tego. Byli sobie tak samo bliscy jak kiedyś. Zayn też przeżywał śmierć rodziców ale starał się być silny, nie dla siebie, ale dla Belli.
Ten dzień był inny, dziewczyna obudziła się z ogromną energią i chęcią do wstanie z łóżka. Postanowiła że to właśnie od dzisiaj wróci do "żywych". Nie mogła już dłużej siedzieć w pokoju, użalając się nad sobą. Nie odpowiadało jej to.
I to właśnie dziś, po bardzo długich i burzliwych tygodniach dziewczyna postanowiła wrócić do dawnego życia. Postanowiła, że zmieni swoje czyny i postępowania. Śmierć jej rodziców pokazała jej że nie wiadomo kiedy przyjdzie na nas czas, i że w każdej chwili możemy odejść z tego świata. Trzeba żyć chwilą, kochać mocno i robić wszystko by być kochanym, nie wolno zadawać sobie pytania ''co by było gdyby", nie można myśleć o przeszłości bo co było już nie wróci i co najważniejsze nie da się tego zmienić. Właśnie dzisiaj 20 sierpnia Bella postanowiła, ze zrobi wszystko by jej życie było niezwykłe i szczęśliwe.

Po szybkim prysznicu i ogarnięciu się dziewczyna postanowiła wyjść w końcu z domu. Miała dość już tego łóżka. Zakładając swoje zwykłe białe air maxy ruszyła w stronę parku rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Uwielbiała sierpień był jej to najukochańszy miesiąc. Myślała o wszystkim. o Zeyn'ie, o nowej szkole, i o nim. Chłopaku który po nocy spędzonej razem gości aż za często w jej głowie. Nagle poczuła mocne uderzenie i nim zdążyła zareagować leżała jak placek na chodniku.
- Nic ci nie jest?- usłyszała delikatny damski głos. Dziewczyna która zadała jej to pytanie leżała w tej samej pozycji co ona.
-Oprócz teho że prawie mnie staranowałaś, czuje się świetnie- zabrzmiała trochę chamsko ale nie miała sił o tym myśleć. Odchodząc usłyszała jeszcze przeprosiny ale już nic na to nie odpowiedziała. Kontynuowała swój spacer rozmyślając nad tym na co ma ochotę. Basen? Nie za nudne. Wesołe miasteczko? Zbyt dziecięce. Impreza? Tak! To właśnie to. O tym marzyła. Miała ochotę się zabawić, i to właśnie był jej plan na wieczór.


-Zayn! Zayn! Zaynny! - głos blondynki roznosi się echem po domu.
- Ile razy ci kurwa mówiłam abyś tak do mnie nie mówiła? To denerwuje- usłyszała lekko zachrypnięty głos swojego brata.
- Chce iść na imprezę. - to z jaką pewnością to powiedziała zaskoczyło chłopaka.
-Jesteś pewna?
- Tak. Szykuj się o 21 idziemy maleńki. - uśmiech nie schodził z jej nieskazitelnej twarzy. Zayn był zadowolony że w końcu go widzi. Tęsknił za swoją wesołą i pogodną siostrą i to bardzo. Wiedział że w końcu ta radosna osóbka do niego wróci.

* Około 21

Blondynka stała przed lustrem podkreślając swoje duże różowe usta czerwona szminką. Chciała wyglądać idealnie. Jej zgrane ciało opinała czarna krótka sukienka, nogi zdobiły czarne pończochy i czerwone szpilki. Kończąc malować usta schowała szminkę do kopertówki tego samego koloru. Była gotowa, i do tego wyglądała zajebiście. Ha sama to sobie powiedziała stojąc przed lustrem. W końcu bądźmy szerzy kto sobie nie mówi czasem miłych rzeczy? Zabierając z łóżka czarną skórzaną kurtkę ruszała na duł gdzie miał czekać Zayn i chłopaki.
- Zapomnij że tak pójdziesz
- Moje życie Zayn i to ja decyduje jak się ubieram nie ty, a teraz rusz ten swój chudy tyłek i idziemy, a jak nie to zostań.- była zła. Jak on mógł jej mówić w co ma się ubrać w końcu to jej życie, a ona jest dorosła.
Droga do clubu nie trwała długo. Po niecałych 15 minutach byli na miejscu. Bella nie chcąc słuchać rozkazów swojego braciszka odeszła od nich i rzuciła się w wir zabawy. Po niecałych trzech godzinach, pięciu drinkach, i czterech kieliszkach czystej czuła że ma dość. Chciała już wracać do domu, ale nigdzie nie mogła znaleźć Zayn'a, co ją strasznie denerwowała. Jak on mógł tak zniknąć, wiedząc że przyszedł tu z nią. Co za dupek! Chwiejnym krokiem ruszyła do wyjścia, mając nadzieje że jej brat gdzieś tam będzie paląc papierosa jak to ma w zwyczaju. Niestety zawiodła się. Nikogo tam nie było ani Zayn'a ani nawet Jay'a. Nie mogła sama wrócić do domu, była zbyt pijana. po dziesięciu minutach stania jak kołek usłyszała krzyk, przerażający krzyk. Bała się, ale wiedziała ze musi to sprawdzić w końcu komuś mogła się dziać krzywda. Poszła w stronę ciemnego zaułka skąd dochodziły odgłosy. Starała się być najciszej jak można, nawet ściągnęła szpilki aby nie było słychać jej kroków. Widok który zobaczyła przed sobą był nie do opisania. była przerażona, zła, smutna.
Znalazła go, znalazła swojego brata. Stał z bronią przyciśniętą do skroni jakiegoś młodego chłopaka a za nim stali jego koledzy. Bum! jeden wystrzał zmienił wszystko. Jej krzyk pewnie słyszała połowa miasta. Łzy spływały po jej policzkach, a Zayn patrzył się na nią z przerażeniem.
- Jak mogłeś? - to ostatnie co pamięta, potem była już tylko ciemność. Zemdlała.




_________________________________________________________________

Rozdział nie był dodawany z powodu braku weny. Próbowałam go pisać z milion razy i jakoś nie wychodziło. Nie jestem z niego zadowolona, ale mam nadzieje ze chociaż troche się podoba. I proszę jeśli to czytasz to skomentuj nawet z anonima to nic wielkiego a strasznie motywuje. Mimo wszystko dziękuje za prawie 3000 wyświetleń <3








poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział IV



*Trzy tygodnie później
*Narracja trzecioosobowa

Nadszedł jeden z tych dni, w których Amelii doskwierała niesamowita samotność. Na dodatek ani razu nie spotkała chłopaka poznanego na przestanku. Był on powodem dla którego polubiła komunikacje miejską. Jak jeszcze niedawno modliła się o prawo jazdy, tak teraz potrafi stać pół godziny przed przyjazdem autobusu by tylko spojrzeć w oczy, usłyszeć głos i dostrzec cwany uśmiech na twarzy Chrisa. Była godzina 12 w południe. Wstała z łóżka i ruszyła do łazienki by doprowadzić się do porządku odprawiając rytuał, który przechodzi codziennie rano każda dziewczyna: Umyć się, pomalować, uczesać, ubrać i dopiero wyjść do ludzi by nie straszyć. Po gorącym prysznicu i ogólnej porannej toalecie spięła włosy w luźnego koka, nałożyła troszeczkę pudru, jasnego, nie widocznego nawet z bardzo bliskiej odległości. Narysowała kreski, pomalowała rzęsy, usta (błyszczykiem który tylko podkreślał ich kolor) i wzięła się za włosy. Wyprostowała je, by mieć miej problemów wieczorem. W samotne dni wybierała się do klubu, parę przecznic dalej, Lubiła czasem wypić (nie w samotności) i potańczyć. Wzięła z pralki wcześniej przygotowane ciuchy, czyli długą szarą sukienkę, która w sumie była bluzką, pod spód obcisłe spodenki i szare zakolanówki. Zbiegła na dół, chwyciła suchą bułkę na przegryzkę, torebkę i ruszyła w stronę parku. Wyciągnęła z torebki zaczętą już paczkę papierosów i odpaliła jednego linka. Nigdzie jej się nie spieszyło. Ze szpitala będzie wychodzić dokładnie o 17, by móc przesiedzieć na przestanku swoje pół godziny oczekiwania, które i tak szły na marne.

Szpital mieści się na jednej z głównych ulic. W okolicy jest pełno rozrywek, a wśród nich, dosłownie pośrodku miejsce, w którym codziennie ktoś umiera. Zawsze nurtowało ją to, jak ludzie mogą żyć i bawić się w takich okolicznościach z tą świadomością, że niedaleko są ludzie, którzy nawet nie mogą wstać z łóżka. Jak na przykład jej babcia. Po zawale wpadła w śpiączkę, leży już tak od dwóch lat, mimo że ma dopiero 66 lat. Była bardzo energiczną i żywą osobą, nie tak jak większość ludzi w podobnym wieku. Dziewczynie brakowało jej strasznie. Od niej dostała swojego kochanego haskiego, odkąd trafiła do szpitala Amelia zaczęła pić i palić. Gdyby nie to, że odwiedza ją codziennie po parę godzin, czyta jej książki i stara się do niej mówić, dziewczyna popadłaby w depresje. Była bardzo blisko z babcią, jej dom był tak naprawdę u niej, w swoim nie czuje się najlepiej. Wysiadła z autobusu ze słuchawkami w uszach i ruszyła w stronę centrum handlowego. Spoglądając co chwilę za siebie na przestanek nie zauważyła, że wpadła na jakąś dziewczynę, przez co obie wylądowały na chodniku.
- Nic Ci nie jest? - Zapytała Amelia drobnej blondynki.
- Oprócz tego, że prawie mnie staranowałaś czuje się świetnie. - Odparła jej dziewczyna.
- Przepraszam, zamyśliłam się. - Powiedziała Ami po czym ruszyła dalej.nie zwracając uwagi na, prawdo podobnie, poobijaną dziewczynę. Nie miała nawet ochoty palnąć którąś ze swoich ciętych ripost. Wszystkie najlepsze zachowała dla Chrisa, którego jak nie było, tak nie ma. Zanim dotarła do szpitala skoczyła do kawiarni po coś pobudzającego do picia, a następnie do księgarni po kolejną książkę dla babci. Dziś wybór padł na "Bezsenność" Stephena Kinga. Pomyślała, że głównemu bohaterowi jej babcia z chęcią oddałaby trochę snu. Po codziennej wizycie punkt 17 dziewczyna czekała już na przestanku, paląc fajkę za fajką, krztusząc się dymem nikotynowym coraz bardziej, wraz ze wzrostem nerwów i rezygnacji. I nic, ani śladu obecności chłopaka. Na granicy rozpaczy dotarła do domu.

Po wybiciu godziny 21 i ówczesnym ogarnięciu się Amelia wyszła z domu w kierunku jednego z najlepszych klubów a LA. Czekała ją długa i z pewnością zapomniana noc. Przy bramce stał dobrze jej już znany ochroniarz, Jerry, który machnął do niej ręka i wpuścił bez czekania do środka. W głośnikach grało właśnie Arctic Monkeys - Arabella, szła w rytm muzyki i pomigujących świateł w stronę baru przepychając się przez tłum ludzi. To był jej wieczór. Usiadła na stołku barowym i zamówiła kolejkę. Jeden kieliszek za drugim. Po dwunastym ruszyła na parkiet by móc zmieścić więcej. Poruszała się w rytm muzyki, swoim tempem i stylem. Nikt nie zwracał na nią szczególnej uwagi: "Zwykła najebana laska". Tańczyła sama we własnym świecie. Stan jej upojenia alkoholowego dawał się we znaki, ale nie chciała by ktoś to zauważył. Po dziesięciu minutach odpływania na parkiecie powróciła na swoje stałe miejsce zamawiając kolejne kieliszki. Obraz zamazywał jej się przed oczami, wszystko wirowało i wydawało się jaśniejsze, nabierało kolorów tworząc nowe. Świat wokół niej stawał się piękniejszy, zero myśli, tylko ona, procenty i parkiet z małym dodatkiem nikotyny co jakiś czas. Wszystko zwolniło, stygło, czas stanął w miejscu. Ocierając się o nieznanych ludzi w przypadkowych miejscach i sytuacjach. Obijająca się o ściany w łazience, niepotrafiąca utrzymać równowagi podczas palenia papierosa, a jednak na parkiecie kręciła się jak jak dziewczyny z teledysków. Siedząc przy barze także nie traciła równowagi. W jej gardło leciał kieliszek za kieliszkiem. Jej organizm odmawiał posłuszeństwa. Zapominając co robiła przed chwilą, chwiejąc się i potykając śmiała się z własnej głupoty. Aż w końcu nadeszła godzina 4:00. Balowała już ponad 6 godzin popijając co chwilę wódkę. Jej żołądek nie wytrzymał. Pobiegła szybko do łazienki by zwymiotować jednak nie dawała rady. Kręciło jej się w głowie, wiedziała, że rano nie będzie pamiętać, wiedziała, że w ciągu najbliższych godzin nie trafi do domu bo nie pamięta gdzie mieszka. Gdyby wzięła ze sobą coś cenniejszego niż tylko pieniądze już dawno zgubiłaby, albo ktoś by jej ukradł. W tej kwestii bawiła się ostrożnie. Podczas gdy wszyscy imprezowicze powoli wychodzili lub trzeźwieli, ona utknęła w toalecie. Usiadła na zimnych kafelkach nie mając siły podnieść się na nogi. Powoli odpływała, przed oczami miała zamglony obraz. "Może umrę? Przynajmniej miło spędziłam ostatnie chwile życia" - Rozmyślała, próbując przypomnieć sobie co się działo przez cały wieczór. Nie wymiotowała, plus, nie całowała się z nikim, to podchodzi pod dwa plusy. Czy coś jeszcze ominęła jej pamięć tego wieczoru?

Około godziny 5 spała w damskiej toalecie. Obudziły ją zimne dłonie na jej ramionach. Dziwny głos którego nie rozumiała. Dalej była pijana. Dłonie zaczęły wędrować po jej całym ciele, od policzków, przez tułów aż po stopy. "Ktoś sprawdzał czy żyje, albo czy jestem świadoma"- Zaczęła trzeźwo myśleć, mimo że w jej żyłach pulsowały promile. Nie byłaby wstanie wymówić tego na głos, ani otworzyć oczu. Dotyk sprawdzający jej świadomość robił się co raz bardziej agresywny, można by było powiedzieć, że namiętny, gdyby tej osobie zależało na dziewczynie. Szarpanie za piersi, powolne podciąganie sukienki, czuła wszystko, każde dotknięcie. Spróbowała otworzyć oczy. Mężczyzna. Czuła po wielkości dłoni. Niestety alkohol nie pozwalał jej na zbyt wiele. Zaśmiał się. Mogła poznać, że był młody, góra 25 lat. "To świetnie, jeszcze gwałtu mi brakowało". Chciała krzyczeć, chciała się wyrwać z objęć i uciec. Nie miała siły. Mężczyzna złapał jedną ręką jej pośladek, drugą za plecy i zaczął całować jej dekolt, szyję i policzki. Ugniatał pośladki i piersi. "To nie może tak być, nie tu, nie teraz..." Chciała piszczeć z bólu. Bolał ją silny męski dotyk jak i to, że zaraz jej kobieca godność zostanie naruszona. Mężczyzna jak na gwałciciela był delikatny, nie chciał zostawić śladów. Na pewno nie był pijany, ani naćpany. Chciał ją mieć dla siebie. Może zabierze ją później do swojego domu by była tylko jego? Nie leciała mu ślinka, powoli próbował z nią grę wstępną jakby i ona tego chciała, nie znał tylko granicy jej bólu. "Już wolałabym umrzeć". Gdy mężczyzna zaczął powoli zdejmować jej majtki usłyszała trzask. Z pewnością drzwi. Chciała zobaczyć co to, ponieważ dalej czuła ten mocny, zimny dotyk. W głowie słyszała śmiech obcego mężczyzny, jak gdyby był puszczany na taśmie, a ktoś ciągle wciskał "Replay". Poczuła silny ból głowy. Ciemność. Cisza. Straciła przytomność.

czwartek, 2 października 2014

Rozdział III


___________________________________________________________________
*Narracja 3-sobowa, perspektywa Amelii.

- Przepraszam, masz może ognia? - Zapytała stojąca na przestanku dziewczyna jakiegoś chłopaka.
- Ile Ty masz lat dziewczyno, że już palisz?
- Wystarczająco. To masz czy bawimy się w "1000 pytań do..."?
- Spokojnie, trzymaj.- Podał jej zapalniczkę, po czym odpaliła ostatniego papierosa z paczki. Chłopak zrobił to samo.
- Ile Ty masz lat chłopaku, że już palisz?
- Chris jestem i na pewno więcej od Ciebie. - Uśmiechnął się do niej. Od razu polubiła ten uśmiech, który odwzajemniła.
- Julia, miło mi. - Zaciągnęła się jej ulubionym L&M linkiem czerwonym i spojrzała na chłopaka.
- To witaj Julio, czy mogę być Twoim Romeem? - Zaśmiali się.
- Czy Ty uważasz, że jestem na tyle głupia by podawać swoje prawdziwe imię pierwszemu lepszemu spotkanemu facetowi na ulicy, Romeo? Potem znajdziesz mnie na facebooku, zaczniesz do mnie wypisywać, pójdziemy do łóżka przy pierwszej lepszej imprezie, a następnie olejesz mnie by zrobić tak z następną. Znam takich typów jak Ty, skarbie i nie są moimi ulubionymi. - Odparowała sarkastycznie dziewczyna, po czym kąciki jej ust skierowała ku górze. Nie zdążył jej nic odpowiedzieć gdy wyrzuciła pół papierosa i pobiegła w stronę nadjeżdżającego autobusu. Zszokowany chłopak pożegnał ją tylko podążając wzrokiem za pojazdem. Całą drogę do domu myślała o wysokim ciemnowłosym i dobrze zbudowanym chłopaku, nie mogąc przypomnieć sobie koloru jego oczu. W głowie krążył jej tylko obraz jego uśmiechu. "Chris..."
- Przestań, jesteśmy w Los Angeles, już nigdy więcej go nie spotkasz. - Powiedziała pod nosem sama do siebie, nie zwracając uwagi że jednak słyszą to wszyscy w promieniu metra, a starsza pani która usiała obok niej spojrzała się na nią jak na wariatkę. - Tak, gadam sama do siebie, jeśli coś pani nie pasuję, to nikt nie broni nikomu wstać i siąść dalej. - Kobieta speszyła się i odwróciła wzrok.

Jej dom stał 300 metrów od przestanku, zaraz za małym parkiem, gdzie zawsze wychodzi zapalić. Bliźniak w którym mieszkała wraz z rodzicami i młodszym bratem. Jest jeszcze jej 5-cio letni Husky, który jak dotąd jest jej jedynym przyjacielem. Wie o niej wszystko, a ona ma pewność, że nikomu nie wygada żadnej tajemnicy. Czekał na nią tuż przy furtce. Radośnie szczekał i machał ogonem.
- Hej Sam, mordko moja! - Krzyknęła do psa dziewczyna po czym weszła szybko za bramkę by pies nie uciekł. Zauważyła, że z naprzeciwka jechał jej 11-sto letni brat na deskorolce. Denerwował ją sama obecnością, niestety rodziny się nie wybiera.
- Amelio, tłusta świnio, masz przesrane w domu! - Zaczął się śmiać Gabriel po czym powoli odjeżdżał dalej.
- Zamknij się szczylu, nie wyjeb się. - Odkrzyknęła bratu nie zważając na słowa. Wiedziała co się znowu będzie dziać w domu. Pewnie zostawiła gdzieś fajki albo puszkę po piwie w pokoju. Mimo, że ma już 18 lat, jej rodzice chcą trzymać ją pod kluczem. Czekała tylko aż zarobi trochę pieniędzy i wyniesie się z tej klatki rodzicielskiej. Miała dość wszystkiego i wszystkich. Ledwie przekroczyła próg drzwi wejściowych, a z kuchni wyskoczyła jej matka z mową moralizującą, wysłuchała ją w milczeniu po czym bez odpowiedzi ruszyła schodami na górę i zamknęła się w pokoju. Plan na dzisiejsze popołudnie? Po raz setny obejrzeć 1 generację Skins'ów. Przebrała spodenki na dres, obcisłą czarną koszulkę na zwykłą męską, wzięła laptopa na kolana, chwyciła zamkniętą puszkę piwa i zaczęła swój seans. "Ciekawe jakby to było mieć przyjaciół, którzy są dla Ciebie ostoją, kochającego chłopaka, dla którego jesteś najważniejszą i najpiękniejszą dziewczyną na ziemi..." Rozmyślała tak, jak każdego dnia tego lata. Nie była najbrzydsza. Ciemne włosy, duże, jasne oczy. Uśmiech który przyciąga z daleka. Może miała trochę schrypnięty głos, ale pasował do jej charakteru. Mała, zgrabna, dbała o siebie. Pod lewą piersią tatuaż przedstawiający pióro. Mówiła, że to jedyna delikatność jaką można u niej znaleźć. Tak naprawdę ukrywała w sobie wiele, jednak nikt nie poznał jej na tyle, by móc powiedzieć, że wie kim jest ta dziewczyna. Ona sama nie dawała się poznać. Ale jemu... Ale Chrisowi czuła, że może dać się poznać. Żałowała, że ich rozmowa była tak krótka, miała tylko nadzieje, że to nie pierwszy i ostatni raz go spotyka. Nadzieja matką głupich.

Następny dzień. Dokładnie w tym samym miejscu o tej samej porze co wczoraj.
- Witaj Julio. Masz może ognia? - Poznała od razu ten głos. To był ten sam chłopak co wczoraj, ten sam, o którym nie mogła przestać myśleć wczorajszego wieczoru. "Tym razem zapamiętaj kolor oczu, no dajesz Ami!" Powtarzała sobie w myślach.
- Witaj Romeo za dyche. Będziesz tu teraz codziennie stał i na mnie czekał? - Zaśmiała się, po czym poczęstowała chłopaka zapalniczką.
- Czysty zbieg okoliczności. Właśnie wracałem z siłowni, niedawno otworzyli. A mogę wiedzieć co Ty tu robisz? - Na jego twarzy zawitał ten sam uśmiech co wczoraj. Lubiła go coraz bardziej.
- Ja? To co zawsze od dwóch lat. Wracam ze szpitala.
- Co takiego tam robisz? Mogę liczyć na zobaczeniu Ciebie w seksownym stroju pielęgniarki? - Parsknął śmiechem. Na szczęście Amelia miała poczucie humoru i dystans do takich sytuacji.
- Te stroje nie są seksowne i nie. Odwiedzam babcie.
- Ah, to przepraszam, nie wiedziałem...
- Nic się nie stało - przerwała mu dziewczyna. - Ej, masz może papierosa na zbyciu?
- Jasne, częstuj się - Chris wyjął paczkę Marlboro czerwonych i poczęstował dziewczynę. Odpaliła papierosa i zaciągnęła się po czym zakaszlała.
- Nie pal tyle, szkoda będzie mi tak Szekspirowskiej Julii.
- Od kiedy faceci tacy jak Ty znają sztukę?
- Szekspir to dobry gość. Musiał dużo jarać by mieć taką wenę. - Chris i Amelia zaśmiali się. - Może gdzieś na świecie znajdziemy potomków jego dilera... - Oboje patrzyli na drogę czekając na transport, każdy w swoją stronę. Po chwili ciszy Chris zabrał głos. - Ej, czy to nie dziwne że znów na siebie wpadamy? Nigdy nie spotkałem w tym mieście tej samej osoby dwa razy w tym samym miejscu. - Dziewczynę przeszły ciarki po plecach, serce zabiło troszkę mocniej, szumiało jej w głowie. Spojrzała na chłopaka bez słowa, przyglądając się jego przenikliwym ciemnym oczom. W tym momencie podjechał jej autobus, wyrzuciła szybko papierosa i jedyne co zdążyła mu powiedzieć to swoje imię.
-Jestem Amelia.

Oboje wiedzieli, że to nie będzie ostatnie spotkanie. Oboje nie chcieli by było.
___________________________________________________________________

Hej, tu druga autorka. Mam nadzieje, że wątek Amelii i Chrisa spodobał wam się tak samo, jak poprzednie rozdziały. Jest tu trochę dialogów, nie tak jak u drugiej autorki, ale jak inaczej ukazać poznanie się tej dwójki i pyskatość Amelii?

wtorek, 30 września 2014

Rozdział II





* Narracja trzecioosobowa

Śniła o nowym świecie bez bólu, cierpienia i smutku. Śniła o tym ze jest szczęśliwa i że jej życie jest takie jakie było. Ale przecież to tylko sen, nic nie znacząca podświadomość.
Lekkie promienie słońca świeciły dokładnie na wielkie łóżko znajdujące się w centrum  pokoju, przebudzając przy tym drobną blondynkę, która się na nim znajdowała. Ból głowy jaki jej doskwierał był straszny, czuła się jak by zaraz miała wybuchnąć. Zdezorientowana podniosła się powoli z łóżka zauważając ze nie jest w nim sama, myślała że to najgorsze co mogło jej się teraz przytrafić, dopóki nie zobaczyła że jest całkiem naga. I właśnie wtedy wspomnienia z ubiegłej nocy ją dopadły. Impreza. Tabletki. Taniec. Tajemniczy chłopak. I na samym końcu gorący seks. Mimo że to była jedna z najlepszy przygód w jej życiu to w chwili obecnej żałowała tego. Powinna siedzieć w domu i się pakować, opłakując przy tym stratę rodziców. Najciszej jak mogła wydostała się z łóżka, zbierając z podłogi swoje rzeczy. Jej celem było wydostać się z tego domu nim chłopak się obudzi. Ubierając na siebie ciuchy z poprzedniej nocy wyszła przed dom napawając się świeżym powietrzem. To było to czego było jej trzeba. Pogrążając się w myślach ruszyła w stronę centrum miasta by jak najszybciej znaleźć się w domu. Przez całe 30 minut drogi myślała nad tym jak będzie wyglądać jej życie z bratem, bo przecież na dobrą sprawę to ona go nie znała. Kiedyś byli bardzo blisko, ale niestety Zayn popadł w złe towarzystwo i musiał wybrać rodzina albo oni. Niestety wybrał to drugie, przez co doprowadził dziewczynę do głębokiej depresji. Bała się go zobaczyć. Bała się tego co ma ją teraz czekać. Była tak pogrążona swoimi myślami ze nawet nie zauważyła jak znalazła się przed swoim domem, który miał pozostać jej jeszcze przez 4 godziny. Wchodząc do budynku ściągnęła swoje buty i skórzaną kurtkę którą dostała od mamy na swoje siedemnaste urodziny. Pierwszą rzeczą jaką postanowiła zrobić był prysznic, który zmył brudy zeszłej nocy. Po chwili relaksu udała się do swojej sypialni gdzie spędziła następne 3 godziny na pakowaniu swoich rzeczy. I tak o to zakończyła jeden z rozdziałów w swoim życiu.
Nim się obejrzała taksówka czekała pod jej domem by zabrać ją w nowe miejsce. W sumie jechała tylko na drugi koniec miasta, ale dla niej to i tak daleko.
Godzinę później blondynka stała przed drzwiami wielkiej willi. Męczyło ją tylko jedno pytanie. Jakim cudem? Rodzice nie dali mu pieniędzy na odchodne, a on nawet nie skończył liceum. Przecież to nie możliwe. Zacisnęła swoją malutką dłoń w pięść i zapukała najciszej jak tylko mogła, mając nadzieje że nikt nie usłyszy i będzie mogła wrócić do domu. Niestety Bóg nie wysłuchał jej prośby, a nawet postanowił ją ukarać za wszystkie grzechy jakie ostatnio popełniła. Oto w drzwiach domu jej brata stał chłopak z którym spędziła ostatnią noc. Jej twarz wyrażała zdziwienie, skrępowanie i złość. Jego natomiast rozbawienie. Togo się nie spodziewał, ale jest typem chłopaka którego takie rzeczy nie obchodzą wiec tylko uśmiechnął się ironicznie i przepuścił dziewczynę w drzwiach. Niebieskooka niepewnie przekroczyła próg domu, bała się zobaczyć swojego brata. I wtedy za rogu wyszedł on. Zupełnie do niej nie podobny brunet z oczami jak dwa małe węgle. I tak nagle aura spokoju prysła. Widok Zayn'a przywrócił wszystkie wspomnienia, wyglądał tak samo jak kilka lat temu, no może tylko trochę zmężniał. Łzy zaczęły spływać po jej zaróżowionych policzkach. Jej wzrok był utkwiony w jego osobie i nie mogła nic na to poradzić. Była jak w transie. Niespodziewanie ruszyła biegiem w stronę brata i rzuciła się mu w ramiona. Mu to nie przeszkadzało tak bardzo tęsknił za jej blond włosami i niebieskimi jak ocean oczami. Mimo że cały czas płakała to była szczęśliwa. uczucie towarzyszące odzyskaniu tak ważnej osoby w życiu było piękne. Każdy z nas kiedyś kogoś stracił, i każdy wie jak to boli, a wyobraźcie sobie ze odzyskujecie nagle tą ważną osobę. Piękne prawda?
Całą tą sielankę przerwało krótki kaszlnięcie. Przed rodzeństwem stało trzech chłopaków mniej więcej w wieku Zayn'a. Każdy z nich był specyficzny, dobrze zbudowany i przede wszystkim wytatuowany. W środku stał Justin z swoim ironicznym uśmiechem. Dziewczyna spojrzała na barta pokazując mu tym że nie chce rozmawiać i marzy tylko o tym aby się położyć.
-Ostatnie drzwi po prawej- powiedział nie pytając o nic. Ruszyła powoli na piętro domu. Bała się ze się tu nie odnajdzie, dom był taki duży i obcy. Ledwo zdążyła przejść nawet połowy korytarza, a poczuła nie miłe szarpnięcie. I oto Bóg ją znów karze. Przed nią stał jedyny i niepowtarzalny Justin Bieber.
-Czego chcesz? - jej niemiły ton zdenerwował chłopaka. I właśnie w tym momencie zrozumiała że na pewno ma on jakieś problemy nad panowaniem nad sobą.
-Radze ci się odzywać do mnie z szacunkiem skarbie bo inaczej pogadamy. Ostatniej nocy wydawałaś się milsza- ironiczny uśmiech nie schodził z jego nieskazitelnej twarzy.
-Radze ci zostawić mnie w spokoju. Nie jestem jedną z twoich dziwek, a o zeszłej nocy wole zapomnieć- odpowiedziała takim samym tonem, uśmiechając się w ten sam ironiczny sposób co on.
-Akurat sądzę że jesteś jedną z nich skoro krzyczałaś "pieprz mnie jak dziwkę Jay"- te słowa sprawiły że Belli złamało się serce, ale również doprowadziły do skraju wytrzymałość. Nie wiele myśląc zamachnęła się i wymierzyła swojemu rozmówcy siarczysty policzek czego niemal od razu pożałowała. Wkurwiony chłopak popchnął ja z całej siły za ścianę przyciskając do niej jej nadgarstki.  Nie obchodziło go ze zadaje jej ból. Szczerze to nic go nie obchodziło.
-Lepiej więcej tego nie rób jeśli życie ci miłe. Nawet twój bart ci nie pomoże,a teraz spędzisz jeszcze ze mną w jednym domu trzy miesiące więc bądź miła skarbie.
Powiedział co miał powiedzieć i odszedł. Bella spojrzała tylko w miejsce w którym zniknął i popędziła do pokoju gdzie spędziła resztę nocy na płaczu. "Co to za pierdolone bagno" z tą myślą zasnęła.
Justin udał się na dół gdzie reszta chłopaków omawiała interes. To własnie przez te bagno jakim się zajmują, cała czwórka musi zamieszkać na jakiś czas razem.'' I to akurat w tym czasie jak pojawiła się ta wredna suka" pomyślał po czym włączył się do konwersacji.




Każdy z nas popełnia błędy dlatego dziwne jest to ze inni nas za nie oceniają. Życie to nie bajka nigdy nie będzie idealnie.



______________________________________________________________________________________________


Jeśli to czytasz to proszę wyraź swoją opinie na ten temat. Dziękuje.

sobota, 27 września 2014

Rozdział I

"Ludzie mają w zwyczaju z całego serca wierzyć w fikcje, żeby móc ignorować prawdę, której nie potrafią zaakceptować"


  Siedziała samotnie na stołku przy barze w jakimś clubie. Ból który przeżywała był widoczny z daleka, jednak nikt się nie przejmował się jakąś obcą dziewczyną, która zatapiała smutki w alkoholu. Ona też nie była zbyt towarzyska i nie zamierzała się dzielić swoją historią. Od dwóch godzin siedziała tam, przy tym wielkim barze i piła wódkę starając się wymazać wszystkie myśli. Na próżno.  Kolejny kieliszek, kolejna myśl. Dostawała już szału, nie mogła zapomnieć, a tylko po to tu przyszła. Aby zapomnieć. Nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za jej drobną dłoń. Poczuła jakiś malutki obiekt na jej powierzchni, ale zanim zdążyła się odwrócić właściciela danej rzeczy już nie było. Ecstasy. Wiedziała ze nie powinna w końcu to narkotyki. Mama jej zawsze powtarzała że nie warto marnować życia przez chwile przyjemności jaką dają. No właśnie mama. Na jej wspomnienie dziewczynie zeszkliły się oczy. Nie myśląc dłużej połknęła dwie pigułki i wróciła do popijania swojego drinka. Czekała z niecierpliwością na ten moment w którym substancja zacznie działać, a ona będzie mogła zapomnieć o wszystkim. Pragnęła tylko chwili zapomnienia. I wtedy się to stało. Poczuła się lekka jak piórko. Zapomniała o wszystkim, co tu robiła, po co tu przyszła i co ją martwiło. Lekko chwiejnym krokiem wstała z krzesła i ruszyła na parkiet, aby ponieść się rytmom w jej głowie. Czuła się szczęśliwa, w końcu po kilku dniach ciągłego płaczu. Dla człowieka który jest wrakiem to duże osiągnięcie. Jej zgrabne biodra poruszały się w rytm najnowszej piosenki Jessie J. Każdy chłopak na tej sali przypatrywał się jej z pożądaniem, była niesamowicie seksowna, nie jedna marzyła o takim ciele. W gronie tych niewyżytych seksualnie facetów był też on. Bóg na ziemi. Był nieskazitelny. Jego idealna cera, mocno zarysowana szczęka, oczy w kolorze mlecznej czekolady, idealnie ułożone włosy i najważniejsze ciało grackiego boga pokryte mrocznymi tatuażami. Był seksowny. Może nie, on był kurewsko seksowny. Niestety miał też jedną wade. Był dupkiem, największym w całym LA. Wykorzystywał każdą dziewczynę która wpadła mu w oko. Nie miał skrupułów, nie miał uczuć, jednym słowem z wyglądy Bóg z charakteru szatan. Jego dzisiejszym celem była ona, drobna blondynka która poruszała swoim seksownym tyłkiem na parkiecie. Widział że jest pod wpływem tych nieszczęsnych pigułek, co go bardzo zadowalało. ''Łatwo pójdzie'' pomyślał, po czy dopił swojego drinka i ruszył na parkiet w stronę blondynki. Nie wiedział jeszcze że kiedyś pożałuje swojej decyzji. Bella nie przejmując się niczym dawała się ponosić muzyce nie zwracając uwagi na nikogo i na nic. Pod czas jednego z jej częstych ataków śmiechu poczuła na swoich biodrach dwie silne dłonie. Jej ciało automatycznie odwróciło się do osoby która zakłóciła jej tą piękną chwile. Spodobało się jej to co zobaczyła, nawet bardzo. Był według niej idealny. Posyłając mu słodki uśmiech odwróciła się do niego tyłem ocierając swoim tyłkiem o jego przyrodzenie. Słyszała tylko jak jego oddech przyspieszył, ale nic sobie z tego nie robiła. Zaczęła się ocierać o niego intensywniej, na co chłopak zacisnął mocniej dłonie, które znajdowały się na jej biodrach. Wiedziała że ma nad nim władze, kochała te uczucie. Niestety nie zdążyła się tym nacieszyć, bo to teraz on postanowił podroczyć się z nią. Jego duża dłoń która masowała jej idealnie płaski brzuch i mokre pocałunki które zostawiał na jej ramionach i szyi nie ułatwiały jej myślenia. Czuła podniecenie które nie wiadomo kiedy zawładnęło jej ciałem. Nie czekając dłużej odwróciła się twarzą do niego w wpiła w jego idealne malinowe usta w kształcie serca. Pocałunek z sekundy na sekunde stawał się intensywniejszy, przez co obojgiem zawładnęło pożądanie. Jego dłonie przesuwały się delikatnie po jej ciele aż natrafiły na tyłek który ścisnął mocniej niż ona mogła się tego spodziewać. Jęk który opuścił usta dziewczyny był melodią dla jego uszu. Nie wytrzymywał już tego, wiedział że nie może jej przelecieć w toalecie na imprezie bo jest warta o dużo więcej niż każda suka w tym miejscu. Nie wiadomo kiedy chłopak pociągnął dziewczynę za rękę i w szybkim tempie wyszli z clubu a następnie udali się do jego samochodu. Droga do jego domu zajęła mi z 10 minut. 10 długich minut, pełnych napięcia i pożądania. Gdy tylko jego czarny Range Rover zaparkował na podjeździe pod mały domem na przedmieściach miasta,chłopak wyskoczył jak poparzony a dziewczyna razem za nim. Mieli już dość odległości jaka ich dzieliła, chcieli jak najszybciej znaleźć się blisko siebie i oddać się pożądaniu. Blondynka czekała z niecierpliwością aż jej towarzysz otworzy drzwi, co marnie mu wychodziło. Zdenerwowana sama postanowiła to zrobić co wyszło jej za pierwszym razem. Gdy tylko weszła do środka ściągnęła byty oraz kurtkę obracając się twarzą do chłopaka. Posyłając mu najseksowniejszy uśmiech na jaki było ją stać szepnęła ciche "Złap mnie" i zaczęła uciekać. Brązowooki stał jeszcze chwile zdezorientowany po czym zaczął biec za dziewczyną, którą po chwili złapał w swojej sypialni. Nie miał już ochoty na zabawy więc szybkim ruchem przypilił ją do ściany i wpił się w jej różowe usta. Jej dłonie automatycznie powędrowały w jego gęste włosy, ciągnąc za ich końcówki, na co chłopak jęknął. Jego ręce odnalazły końce jej koszulki która sekundę później znalazła się w innej części pokoju. Blondynka podskoczyła owijając swoje długie nogi wokół jego bioder, i w takiej pozycji została zaniesiona do łóżka. Nie przerywając pocałunku chłopak rozpiął jej czarny koronkowy stanik wpijając się w jej sutki. Jej ciało czując przyjemność  automatycznie wygięło się w łuk. Mając dość dominacji chłopaka, postanowiła przejąć inicjatywę. Siadając na nim okrakiem zaczęła go całować po szyi i szczęce, jej małe dłonie dotykały jego umięśnionego brzucha, a później pozbyły się białej koszulki która dołączyła do jej części garderoby. Pocałunkami chodziła coraz niżej aż doszła do paska od spodni którego szybko się pozbyła. Rozpinają dolną część jego garderoby posłała mu słodki uśmiech. Kilka sekund później chłopak leżał pod nią tak jak go Bóg stworzył. Jej słodkie usteczka odnalazły jego przyrodzenie. Nie wiadomo kiedy chłopak przerwał jej poczynania i znalazł się nad nią zdejmując jej ostatnie ubrania, po czy z wielką pasją i energią w nią wszedł. Jego ruchy były na początku delikatne, lecz po chwili stały się szybkie i chaotyczne. Tym oto sposobem ta dwójka spędziła najlepszą noc w swoim życiu, która zmieniła ich życie. 

poniedziałek, 22 września 2014

Prolog

Na świecie żyje około 7 mld ludzi, 300 mln z nich mieszka w USA, a 3 mln w Los Angeles najbardziej zaludnionym miastem stanu Kalifornia. Mimo iż na świecie jest nas aż tyle to każdy człowiek jest niepowtarzalny, każdy jest inny, wyjątkowy. Każdy z nas ma własną historie która zawiera pierwsze przyjaźnie, problemy i najważniejszą i niepowtarzalną pierwszą miłość. Każdy człowiek ma własną definicje miłości. Moją definicje przedstawię wam w postaci tej historii mimo iż jest podobna do innych to ma też w sobie coś wyjątkowego coś czego nigdzie nie znajdziesz.

"22 lipca 2013r.
Dzisiejszego dnia w godzinach wieczornych doszło do tragicznej zbrodni na przedmieściach naszego miasta. Pewien bandyta włamał się do domu pewnej spokojnej rodziny i zabił Ryan'a M. i jego małżonkę Kim. Osierocił w ten sposób dwójkę już dorosłych dzieci. Jednak nie mamy wątpliwości że ta tragedia odmieni ich życie...

23 lipaca 2013r.

Drobna blondynka siedziała na skraju urwiska z którego było widać całe Los Angeles. Łzy spływały po jej zaróżowionych policzkach strumieniami. W jednej chwili straciła wszystko, dosłownie wszystko, jej świat się zawalił a jeszcze tydzień temu uważała że jest idealny. Nie mogła znieść myśli że została sama. Miała tylko brata, którego nie widziała od jego osiemnastych urodzin. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Osiemnaście lat kończy dopiero za trzy miesiące więc wedle prawa nie może żyć samodzielnie. Wszystko było nie tak jak powinno. Spoglądając w niebo stwierdziła że jej życie straciło sens. Postanowiła odreagować, napić się tak że aż straci przytomność. Wiedziała ze to złe, ale stwierdziła że nic innego jej nie pozostało. "
________________________________________________________________
Każdy początek jest ciężki, mój też taki jest. Dawno niczego nie pisałam dlatego obawiam się ze opowiadanie się nie spodoba. Mam nadzieje ze ktoś to będzie czytać xoxo